No i niestety po wycieczce... Ale było naprawdę zajebiście!!! To chyba moja najlepsza wycieczka :) Ale opowiem wam wszystko po kolei
Poniedziałek
Mielismy wyjechać o 7.00. i nasza boska wychowawczyni zarzekała się , że jak ktoś przyjdzie po czasie to go nie weźmie. A tu czekaliśmy na zimnie ponad godzinkę zanim policja przeszukała autokar i sprawdziła kierowcę. Ale potem było już lepiej. Jechaliśmy 7 godzinek. W autokarze było kupę śmiechu. Chłopcy włączyli jakąś badziewiastą muzę i słuchali jej przez cąłą drogę, a my z Domi się lałysmy... i słuchałysmy naszego "debeściarskiego" radia z Pani Domu. ale nie było nic lepszego bo w discmanie wyczerpały sie baterię. Po drodze była stacja benazynowa, a tam jacyś faceci. Na oko z 20 lat mieli. Całkiem nieźli. I zaczeli do nas machać ,a my do nich. Fajni byli...A tak wogóle to jechalimy z klasa B (my jesteśmy A) A jechały jeszcze klasy (C i E). W innym autokarze na szczęście. Po przyjeździe odrazu zjedliśmy obiad i mieliśmy do wieczora czas wolny, żeby się ropakować. Pokoje były naprawdę extra. Łazienka w pokoju, czajnik, lodówka, telewizor... i wiele innych rzeczy. Byłam w pokoju z Domi, a na górze były klasowe "kujonki", ale jakoś dało sie przeżyć. Potem kolacja i... trochę poszaleliśmy w nocy. Wszyscy łazili po innych pokojach. Włączali na maksa muze i było super... Poszliśmy spać o.... Już sama nie pamiętam o której....
Wtorek
Wstaje rano a nademną Wych próbująca mnie dobudzić. Koszmar. Jak można się budzić o tak wczesnej porze. Zwłaszcza po takiej fajnej nocy... Ale w końcu jakoś wstała i udałam się na śniadanko, a potem wycieczka w góry. Jeżeli można to nazwać wycieczką. Prędzej męczęgą. Wszyscy ledwo żyją, a ta wariatka każe nam chodzić od rana do 17.00. Jezu.... Myślałam , że tam skonam. A potem obiad i znowu czas wolny.... A zamiast kolacji było ognisko.... Całkiem fajniutkie. I cieplutkie...A potem cała nocka. "Boska" wychowawczyni wybyła sobie na całą noc. Nikt nie wie gdzie... A my zaszaleliśmy... Wszyscy poszli do barku kupili sobie trochę piwa i innych napojów wyskokowych i była niezła zabawa.... Przez całą noc...
Środa
Odrazu po sniadanku poszlismy na Active +. Zjeżdżaliśmy tam na linie na rzeką, wchodziliśmy i z schodziliśmy ze skałek. Całkiem fajna zabawa była... Potem obiad 5 minut wolnego i jedziemy do Krynicy. Wariatka ta nasza wych , ale cóż poradzić. W Krynicy nareszcie zrobiłam sobie zapasy jedzonka i poznałysmy z Domi i Magdą S kilku fajnych chłopaków, też byli z wycieczką. Niestety z Krakowa. A nieźli byli... Wróciłyśmy zrobiłyśmy sobie budyń i poszłyśmy na dyskę. O 22.00 musiałysmy same iść przez całe miasto, bo inni poszli już wcześniej albo wogóle nie poszły... Trochę strasznie było, ale jakoś przezyłyśmy... Dyska niezbyt sie udała. Chłopacy grali w bilarda, dziewczyny trochę tańczyły. Ogólnie nie za ciekawie...
Czwartek
Pojechaliśmy sobie wyciągiem na jakąć górkę. Sama nie wiem jaką... A potem szliśmy jakimś lasem. No i oczywiście się zgubiliśmy. Bo jak by mogło być inaczej. Mieliśmy wracać godzinę. Wracaliśmy 5 godzin. Ale co tam sie martwić. Wróciliśmy i trochę pobalowaliśmy w domu. Albo nawet trochę bardzo...Nawet nasza wych była nawalona....Więc naprawdę zabawa była przednia.Wieczorem było ognisko, ale nikt na nie nie poszedł, bo była lepsza zabawa. O 18.00 Otworzyli fajny bar, i wsyzscy tam poszli. Wprawdzie wych nie za bardzo pozwoliła, ale pewnie nawet nie zauwazyła, że poszliśmy. Zresztą sama sobie gdzieś poszła. Na całą noc. Ciekawe gdzie??? Wrócilismy dosyć późno. A to była zielona noc. Więc wiadomo. Znowu zabawa. Poszliśmy spać nad ranem....
Piątek
Chwała Bogu pobudka była dopiero około 9.00. Zresztą chyba nikt by wczesniej nie wstał...Potem sniadanie. I wracamy do domku. Wszystkim smutno było wyjeżdżać. Szkoda, że to nasza ostatnia zielona szkoła :(